sobota, 10 listopada 2012

Intensywne 2 tygodnie

Prawie 2 tygodnie minęły od ostatniego wpisu a były to 2 tygodnie dość intensywne. Przez ten czas zrobiłem 5 treningów i przebiegłem łącznie niecałe 25km. Widać już jednak pierwsze efekty wagowe. Dzisiaj rano, po biegu, licznik pokazał 103,3. Jak tak dalej pójdzie to do świąt będzie wynik dwucyfrowy. I oto chodzi! Przez ten czas niestraszen mi było nawet lekkie przeziębienie i kłopoty z żołądkiem (wczoraj). Od początku jak biegam, przebiegłem już ponad 50km

poniedziałek, 29 października 2012

... nasza zima zła?

Dzisiaj o rękawiczkach już pamiętałem;) Trasa prawie taka jak poprzednio (z małymi zmianami). Po drodze Endomondo mi się wyłączyło i mam podzielony dystans na 2 treningi. Po weekendzie postanowiłem nie szarżować i przebiegłem trochę ponad 4km.

Hu hu ha...

Mimo czwartkowej piłki w piątek rano ruszyłem do biegania. Tak jak poprzednio - odprowadziłem W do żłobka i stamtąd ruszyłem na Cytadelę. Tym razem pobiegłem wzdłuż Mieszka I i chyba tak będę biegał. Później pod małą górkę Za Cytadelą i w dół koło Rosarium. Pękło 5 kilometrów, ale rekordów żadnych nie pobiłem. Wyszedłem z założenia, że na te jeszcze przyjdzie czas a póki co trzeba zbudować kondycję więc biegam wolniej. W piątek było już trochę chłodno, a nie wziąłem rękawiczek. W poniedziałek już będę pamiętał!

czwartek, 25 października 2012

Droga krzyżowa

No i ruszyłem na Cytadelę choć we wtorek wydawło mi się, że nie ruszę się z domu. Coś sobie naciągnąłem między szyją i łopatką, że przez cały wtorek chodziłem jak Quasimodo. Wieczorem żona dała mi jednak jakąś maść, po której czułem takie grzanie w bolącym miejscu, że myślałem że odlecę. Rano jednak ból prawie minął! Ubrałem się więc w strój, założyłem lekką kurtkę i... poszedłem odprowadzić W do żłobka, a potem ruszyłem na Cytadelę. Mocy nie było jednak wcale. Żadne czasowe "rekordy" nie zostały pobite. Wręcz truchtałem. W każdym razie tym truchtem zrobiłem ponad 4 kilometry i skończyłem pod moim blokiem. Dzisiaj piłka wieczorem, a jutro pewnie znowu na Cytadelę.

poniedziałek, 22 października 2012

Czasem słońce, czasem deszcz

Jesień jest to musi padać. Dzisiaj co prawda tylko była mżawka. Rusałka jak zwykle. Postanowiłem przebiec 5 km. Zacząłem od 1 minuty marszu i 2 minut biegu i tak do 15 minuty. Lepiej jednak biega mi się kiedy biegnę i idę po 1 minucie. Testu Coopera nie poprawiłem. W środę lub piątek spróbuje pobiec na Cytadeli. Waga spadła poniżej 105kg

sobota, 20 października 2012

Świat to za mało

Są na ziemi i niebie rzeczy o którym nie śniło się nawet filozofom. Wczoraj wieczorem Lech wygrał z Zagłębiem Lubin. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że strzelcem jedynej bramki został Vojo Ubiparip - zawodnik na którym kibice postawili już chyba krzyżyk. Jeżeli ktoś powiedziałby mi, że w sobotę wstanę z nieprzymuszonej woli przed godzinę 7 i będę biegać, to chyba pokiwałbym tylko głową z politowaniem. A jednak! Prawie 5 kilometrów w ok 32 minuty i okrążona Rusałka. w tzw. teście Coopera jeszcze dużo brakuje do ideału, czyli 3 kilometrów w 12 minut. Póki co jeszcze w tym czasie nie przekroczyłem 2 kilometrów. Następne bieganie w poniedziałek.

piątek, 19 października 2012

Sport to...

Sport to zdrowie! Podobno! A kontuzje? Nawet jednak podczas oglądania meczu w telewizji można nabawić się kontuzji (co prawda nie wymagającej długotrwałego leczenia, ale zawsze). We wtorek (16.10) postanowiłem pokibicować naszej reprezentacji na wyjeździe. Reprezentacja grała co prawda u siebie (to znaczy na Stadionie Narodowym w Warszawie), ale moje oglądanie odbywać się miało na wyjeździe czyli w knajpie a nie w domu. Z tym grała to też duże nadużycie słowne, bo mogła co prawda trochę popływać ale i z tego zrezygnowała (razem z Anglikami). Na szczęście można tego dnia było obejrzeć mecz Hiszpanii z Francją, a skoro już się wyszło na miasto to... W środę rano, kiedy pierwotnie miałem iść biegać, poddałem się! Nie byłbym w stanie pobiec tak jak poprzednio więc zrezygnowałem. W czwartek z kolei wieczorem jest piłka (nie w tv lecz na hali) więc trening tego dnia byłby bez sensu. Mam nadzieję, że jutro (sobota) wykrzeszę z siebie ostatecznie dużo sił, żeby wstać rano i przebiec 4-5km. Zobaczymy.